Grudzień, sezon na snapszoty. Aparat znów mieści się w kieszeni, wszędzie rosną drzewa, pojawili się ludzie. Warszawa męczy. Zabieram Gosię do Sieradza, potem do Wrocławia. Nie biorę komputera.

3 comment(s):

tiru-riru said...

Mi się podoba ta wrzuta. Fajna ona jest i ciekawa.

janek said...

Nie no Krzysiek,czarno-biała seria miażdży.extra foty i klimat.pozdro

Anonymous said...

nie no musze to wreszcie napisać, wizytuję na Twym blogu w miarę regularnie i jestem za każdym razem pod ogromnym wrażeniem!
No cudo po prostu!
Magda